Okno na świat
Dla pierwszych koczowniczych ludów domem był szałas i jaskinia, w których jedynym otworem było wejście do wnętrza tego prymitywnego „domostwa”. Wraz z rozwojem osadnictwa powstawały budynki, w których oprócz drzwi pojawiły się mniejsze otwory, przez które wpadało światło i świeże powietrze z zewnątrz. W ciepłych rejonach były to zwyczajne, niczym nieosłonięte otwory. Tam, gdzie bywało zimniej, zabezpieczano je przed chłodem i opadami za pomocą skór i tkanin.
Funkcja użytkowa okien szybko jednak przestała być wystarczająca dla starożytnych mieszkańców rozwijających się osad i miast. Jako pierwsi zaczęli dekorować okna Grecy i Rzymianie. Oni też zasłaniali je drewnianymi okiennicami, które zabezpieczały domy przed intruzami i niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi. Bogaci mieszkańcy mogli pozwolić sobie na wypełnianie otworów specjalnymi marmurowymi płytami. Starożytne okna były długie i wąskie, a dla bezpieczeństwa umieszczano je na dużych wysokościach. Większe występowały jedynie w świątyniach.
Za szybą
To właśnie w budynkach sakralnych sprawdzano w pierwszej kolejności nowe rozwiązania architektoniczne. I tak już w X w. n.e. pojawiły się w oknach średniowiecznych katedr kolorowe witraże.
Co prawda szkło znano już od wielu stuleci, ale jego wytwarzanie było sztuką, którą posiedli tylko nieliczni rzemieślnicy. Kosztowny materiał mógł być zatem użyty tam, gdzie wzbudzał podziw i uznanie pospolitego ludu. Wypełnienie dużych połaci katedralnych okien stanowiły małe, kolorowe szybki łączone paskami ołowiu. Co ważne, były one nie tylko ozdobą, ale miały również walor edukacyjny. Przedstawiały bowiem sceny biblijne i dla niepiśmiennych chłopów były źródłem wiedzy o ewangelii.
Kościelne budowle oraz zwykłe domy mieszkańców okolicznych wsi i miast dzieliła przepaść i o szklanych oknach mało kto mógł nawet marzyć. Powszechnie zatem stosowanym materiałem do wypełniania drewnianych ram okiennych były półprzeźroczyste rybie pęcherze lub wysuszone cielęce i krowie błony żołądkowe. Taki sposób zabezpieczenia okien sporadycznie występował jeszcze w XVII w. Wraz z rozwojem techniki wytwarzania cienkiego szkła, szyby zaczęto wstawiać w domach mieszkalnych. Jednak na wysokie koszty mogli pozwolić sobie jedynie bogaci ziemianie i szlachta.
Dopiero w XVI w. w trakcie przebudowy Wawelu zaczęto szklić nie tylko zamkowe okna, ale też te w budynkach gospodarczych. W konsekwencji coraz więcej miejskich budynków posiadało szklane szyby. Chociaż już w XVII w. znano okna z podwójnymi szybami, to przez całe następne stulecie nie stały się one popularne, a uznanie zyskały dopiero w czasach nowożytnych.
Szybki i szyby
Do końca XVII w. najczęstszym sposobem szklenia okien były małe, okrągłe lub sześciokątne szybki uzyskiwane metodą wydmuchiwania. Gomółki formowano przy pomocy obracającej się wokół własnej osi piszczeli. Pod wpływem siły odśrodkowej i ciężaru, bańka szkła przybierała kształt spłaszczonego naczynia z lekko wypukłym dnem. Następnie po rozcięciu, w wysokiej temperaturze formowano płaski kształt poprzez obracanie przytwierdzonego do niego metalowego pręta. Do mocowania w ramie tych małych elementów szkła wykorzystywano ołów lub cynę w formie drutu o odpowiednim przekroju. Dopiero pod koniec XVIII w. rozpowszechniło się szkło taflowe sprowadzane najczęściej z Wenecji i Francji.
Przełom w produkcji szkła, a przy tym znaczne obniżenie jego ceny nastąpiło już w czasach rewolucji przemysłowej XIX w. Ten milowy krok w dostępności szkła sprawił, że wiek XX był już czasem znanych nam okien. Kolejnym udoskonaleniem było wynalezienie profili z trwalszego i tańszego niż drewno PCV oraz aluminium. Takie właśnie okna najczęściej spotykamy współcześnie, co nie znaczy, że drewniane ramy zostały całkowicie wyparte przez nowe materiały. Cenimy w nich estetykę, naturalny wygląd i ciepło w dotyku. Nowe rozwiązania pozwalają na produkcję wielkogabarytowych przeszkleń o wysokich parametrach termoizolacyjnych.
Współczesne okna to produkty zaawansowane technologicznie, jednak przyszłość z pewnością przyniesie nam nowe rozwiązania. Bo historia okien nadal się toczy, byśmy mogli „szklaną pogodę” oglądać z bezpiecznej perspektywy naszych przytulnych domowych pieleszy.